"OSTATNIEJ NOCY W SOHO" - WRAŻENIA PO SEANSIE
Uwielbiam Edgara Wrighta, jego filmy zawsze mają niepowtarzalny styl, charakter i onieśmielają zadziwiającymi pomysłami. Dlatego też nie będzie niespodzianką jak powiem, że "Last Night in Soho" wyczekiwałem z wyciągniętym jęzorem, a moje oczekiwania były spore. I w końcu doczekałem się premiery, a tu spotkałem projekt, który był z pewnością życiowym marzeniem Wright'a do spełnienia. Czuć tu miłość reżysera do swego materiału. Szczególnie, że ta produkcja to również laurka dla lat 60. oraz całego pokładu popkulturowego z tamtego okresu. Muzyka, filmy, stroje. Czuć tu geekowskie zamiłowanie reżysera do tamtego okresu, które objawia się próbą ukazania wszystkiego, za co kocha tamte czasy. I tak to wygląda z początku. Oglądamy tego przyjemnego fanfika, ale nagle klimat zaczyna gęstnieć. Wtedy film przemienia się w jakiś kryminał z intrygującą dawką grozy, przypominający często moje ulubione giallo. To wszystko oblane cudownym color gradingiem, pełną profesjonali