"BO SIĘ BOI", CZYLI CZYSTY OBŁĘD

To był absolutnie najdziwniejszy seans w moim kinofilskim życiu. Po wyjściu z sali kinowej na dłuższy czas moja percepcja odbierania rzeczywistości uległa paranormalnej zmianie. Jakby wyostrzyły mi się zmysły... zacząłem zwracać uwagę na elementy otoczenia, zwykle dla mnie obojętne i jeszcze do tego zupełnie nagle zaczęły mnie zaczepiać po kolei nieznajome osoby, do których ja, niczym w transie, nie byłem w stanie nic odpowiedzieć. Tak, Ari Aster porządnie zrył mi banię. Jak nikt nigdy przedtem i z pewnością ten seans zapamiętam do końca życia. Czy jednak jest to stricte udana produkcja i czy jestem de facto w stanie ją jakkolwiek obiektywnie ocenić? Szczerze, nie mam pojęcia.

Mimo to, spróbuję...


Ari Aster zafundował nam prawdziwy rollercoaster. Film, w którym w żaden sposób nie jesteś w stanie przewidzieć, co wydarzy się w następnej scenie. Film, w którym co chwila sobie myślisz "dziwniej już nie będzie" i za każdym razem się mylisz. Film, przy którym sam nie wiesz, co ze sobą robić - śmiać się z tego, płakać czy wyrywać sobie włosy z głowy. To trzygodzinna epopeja pełna największych absurdów, jakie Aster odnalazł w swojej łepetynie. Świat do którego zostajemy wrzuceni jest maksymalnie przerysowany, maksymalnie niedorzeczny, pozbawiony jakiegokolwiek ładu i składu. I naprawdę trudno jest w tym wszystkim się jakoś odnaleźć. Trudno za tym wszystkim nadążyć. 

W moim odbiorze, mimo wszystko, Aster trochę przeszarżował. Ten cały postmodernistyczny chaos mnie w pewnym momencie już przygniótł i seans stawał się nieznośny. Szczególnie miałem problem z nadzwyczaj specyficznym humorem, który gdzieś w połowie filmu zaczął mnie męczyć, a czasem też po prostu irytować. Do tego stopnia, że mógłbym określić tę produkcję wręcz jako głupią. Gdyż uważam, że sam tragizm głównego bohatera powinien w pewnym momencie przechylić szalę ciężkości na swoją stronę, lecz do samego końca był on równomiernie eksploatowany przez osobliwego reżysera, co totalnie odjechany humor, parodiujący każdą sytuację. Tak, Aster odleciał przy tym filmie i to wysoko, wysoko.

Oczywiście w tej całej porąbanej opowieści znalazła się masa cudownych pomysłów, a sama realizacja, te zdjęcia... To niezwykle mi się podobało. Ponadto Phoenix wypada olśniewająco. Jednak niestety to wszystko ugina się pod ciężarem nieustannej zabawy prawdziwie szaloną konwencją. Niestety odczuwalny pozostaje swoisty zawód (bo trochę czegoś innego się jednak spodziewałem) i przerost formy nad treścią. Szczególnie, że większości widzom niezwykle trudno będzie odkryć o co w zasadzie w tym wszystkim chodzi i wyjdą z przekonaniem, że Aster chciał jedynie wszystkich zszokować swym dziwnym potworkiem i tyle. Ja niejako rozumiem tę całą metaforę, ale i dla mnie jest ona momentami zbyt zawiła. Tak, przerasta mnie. Co prawda, obrany przez reżysera temat też nie do końca potrafię w pełni odebrać bardziej osobiście i może też dlatego gorzej współgram z tą całością. Lecz mimo wszystko, tak chaotyczny obraz nie może liczyć na to, że spotka się z uznaniem większości. Bo wymaga od widza naprawdę wiele. Ja w trakcie seansu na przemian kochałem i nienawidziłem ten film. A finalnie już sam do końca nie wiem, czy jednak bardziej mi się podobał czy bardziej nie podobał. To istny fenomen, niezwykle oryginalne doświadczenie kinowe i z pewnością będę tę produkcję trawił jeszcze długi czas. Także może i nawet dopiero po drugim seansie, najpewniej za parę miesięcy, wydam swoje "oficjalne stanowisko" co do "Bo się boi".

A z takich ciekawostek to podczas seansu oczywiście sporo osób opuściło salę kinową. Zaś w samym filmie pojawiają się easter eggi do dwóch wcześniejszych produkcji Astera (szczególnie do "Hereditary"), których nie sposób nie dostrzec. Poza tym, mam wrażenie, że Ari musi mieć ciekawą relację ze swoją matką (albo miał, bo nie sprawdzałem, czy rodzicielka wciąż pozostaje wśród żywych). I w pierwszej scenie filmu mamy inspirację Patrykiem Vegą. Tak, to nie jest żart 👀

Nie wiem czy jesteście gotowi na seans "Bo się boi". Chyba nikt nie jest. Mogę wam tylko powiedzieć, że ta produkcja to doświadczenie absolutnie inne od wszystkiego, co dotychczas spotkaliście w kinie. Pytanie teraz, czy w pozytywnym czy negatywnym znaczeniu 💁

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

100 NAJLEPSZYCH KSIĄŻEK WG MOVIE BRAINA

NAJLEPSZE ALBUMY MUZYCZNE W HISTORII WG MOVIE BRAIN

100 NAJLEPSZYCH GIER W HISTORII 🎮