MÓJ BOHATER PROSIACZEK

Kiedy jest już po północy, ty masz jutro na siódmą do roboty, ale jesteś Movie Brainem, który nie oglądał filmów już od czterech dni, bo przeżywał swoisty "kryzys filmowy" (skipnął nawet trzy najnowsze kinowe premiery) i odpala Kubusia Puchatka. Tak, to jeden z tych dziwnych "wieczorów", który zakończy się dla mnie niespodziewanym wybuchem emocji. Bo film o Kubusiu z 2011 roku okazuje się bardzo mid, co chciałem potwierdzić rewatchem, ale nie chciało mi się nawet kończyć i przerwałem po kwadransie. Jednak nie idę spać, a odpalam Prosiaczka i przyjaciół, który machinalnie stanie się niepohamowanym zaczątkiem ulewy nostalgii oraz emocjonalnej podróży wgłąb siebie. 

Prosiaczek przypomniał mi i w pełni uświadomił jak silnie ukształtowały mnie filmy o Kubusiu Puchatku, jak niesamowicie ważne są to dla mnie filmy, jak bardzo jestem z nimi nierozerwalnie związany i jak bardzo pozostają wciąż aktualne względem mnie, wydobywając wiele aspektów mojej osobowości o których wielokrotnie niesłusznie zapominam lub odrzucam w kąt. 

Tygrys i przyjaciele to dla mnie najcudowniejszy przykład, że rodzina jest najważniejsza. To hołd dla piękna miłości i ludzkiej niedoskonałości. Czasem jak Tygrysek nie dostrzegałem całego otaczającego mnie dobra bądź nie doceniałem moich kochanych rodziców, braci czy przyjaciół, szukając w świecie czegoś innego. Szukałem tego, co miałem już obok siebie. Ale uświadomienie sobie szczęścia, jakim mnie obdarzono, dając mi taką rodzinę i przyjaciół to najlepsze uczucie na świecie.

Niezwykła przygoda Kubusia Puchatka to film w którym doszukuję się genezy mojej miłości do kina przygody, kina drogi i elementów grozy. Oraz wyobraźni czy w ogóle kreatywności. To przecież opowieść o niesamowitej przygodzie, gdzie to sami bohaterowie tworzą ze zwykłego "spaceru" niebezpieczną eskpedycję pełną niespodziewanych zwrotów akcji. I ja później wielokrotnie naddawałem sobie takie narrację, tak by "zwykłe" codzienne życie przemieniać w nadzwyczajne przygody. Tym też trochę dla mnie jest tworzenie, pisanie. Czynieniem zwyczajnych rzeczy nadzwyczajnymi. 

Kubuś i Hefalumpy to zaś dla mnie dzieciństwo w pigułce. Przesympatyczna laurka dla dziecięcych zabaw i niewinnych przyjaźni, które się nawiązywało w tamtych beztroskich latach. Kocham ten film.


I w końcu docieramy do filmu Prosiaczka. Od zawsze mojej ulubionej postaci ze Stumilowego Lasu. Jak i również tej postaci z którą się utożsamiałem, a nawet utożsamiam i dzisiaj w pewnym stopniu. Tak, gdzieś w głębi mnie dalej jestem tym malutkim Prosiaczkiem. A za co tak go uwielbiam? To najbardziej empatyczna najwrażliwsza postać z tych animacji. Jest on najmniejszy, najbardziej bezbronny, najbardziej niewinny. Docenia każdy najmniejszy gest, dba o wszystkich, jednocześnie praktycznie stale czując się zagubiony bądź lękając się o coś. Dla mnie to ideał. Archetyp wręcz świętej osoby, do której najbliżej mi było właśnie za dzieciaka. Kogoś tak bardzo czystego i dobrego, że wręcz abstrakcyjnego.

Pamiętam, że za dzieciaka uwielbiałem tę animację, ale zawsze też trochę bolało mnie serduszko podczas jej oglądania, gdyż bardzo utożsamiałem się z Prosiaczkiem i jego emocjami. W tamtym czasie byłem niezwykle nieśmiałym dzieckiem, który też był niezwykle przewrażliwiony i bał się prawie wszystkiego. Miałem kilku podwórkowych kolegów, ale wielokrotnie czułem się mimo to trochę zagubiony bądź doznawałem poczucia bycia tym najmniej ważnym w grupie. Jednak przychodziły takie momenty, jak i w tym filmie, kiedy najbliżsi przypominali mi jak bardzo jestem dla nich ważny i to było najlepsze na świecie. 

Podczas dzisiejszego nocnego powrotu po wielu latach do tego filmu wylałem tak ogromny ocean łez, że nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak intensywnie płakałem podczas jakiegokolwiek seansu. Praktycznie sama obecność Prosiaczka na ekranie wystarczała, by moje oczy zaczynały się szklić. Już nie wspomnę o kadrze w którym to twarz Prosiaczka, płaczącego z radości, zajmuje cały ekran... Wtedy zaczynam już po prostu drgać. Ten film po prostu jest tak silnie wzruszający, że to wręcz dla mnie za dużo - jak ja teraz zasnę! 

Jeszcze do tego te piosenki, które znam na pamięć do dzisiaj. "Kilku kumpli weź", "Gdybym większy mógł być" czy "Matczyna intuicja" to prawdziwa podróż w czasie. Ach, dzieciństwo! Anna Jurksztowicz ma literalnie nostalgiczny głos (ale oryginalne piosenki też fajne). 

Prosiaczek to najpiękniejsza postać w historii. Moje serce jest teraz przepełnione czystym pięknem i dobrem. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

NAJLEPSZE ALBUMY MUZYCZNE W HISTORII WG MOVIE BRAIN

100 NAJLEPSZYCH KSIĄŻEK WG MOVIE BRAINA

"MIDNIGHTS" - KOLEJNA PIĘKNA PŁYTA TAYLOR SWIFT 🥰